Boimy się tego, co jest nam obce…

Boimy się tego, co jest nam obce…

Julianna. Ile ta mała dziewczynka nauczyła mnie już w życiu. A podobno, to młodsi powinni brać przykład od starszych.

Juli kocha ludzi, a ludzie kochają ją.

Będąc przy niej, potrafię zatrzymać się i cieszyć się chwilą obecną. A to jest jedna z najbardziej wartościowych rzeczy w życiu. Nie zerkam wówczas w telefon i nie myślę o obowiązkach i problemach życia codziennego. Po prostu jestem razem z nią w tym świecie uśmiechu, zabawy i miłości.

Najśmieszniejsze jest to, że mieszkam prawie 2000 km od mojej rodziny i nie często mogę widywać się z Julianną, a mimo to, każdego dnia dostarcza mi ona dawkę swojej energii. Zawdzięczam to jej rodzicom, którzy codziennie wysyłają nam zdjęcia i nagrania z jej życia. Oglądam je zawsze kilka razy. Czasem płaczę ze śmiechu, kiedy widzę, co ta mała główka dzisiaj wykombinowała. Dzień w dzień mnie czymś zaskakuje – swoją energią, zawziętością, swoim rozwojem, swoją otwartością i mądrością. 

Jak to było na początku?

Kiedy Juli przyszła na świat i dowiedziałam się, że urodziła się z Zespołem Downa, moje pierwsze myśli, były skierowane w stronę jej rodziców. Wiedziałam, że Filip i Asia zapewnią Juliance dom pełen miłości, dobroci i troski, ale bałam się o nich. Jest to duże wyzwanie, wychowywać dziecko z wadą genetyczną, a chciałam, żeby oni sami byli przy tym szczęśliwi.

Obawiałam się też, czy ja jako ciocia sprostam zadaniu. Myślałam też, jak zareaguje rodzina i jak sobie z tym poradzi.

Dzisiaj jestem z nas wszystkich dumna, a najbardziej z rodziców Julianny. Bo tak naprawdę, to oni pomogli nam – akceptując Juliannę taką jaka jest, dali nam spokój i świadomość, że wszystko jest dobrze.

Wszyscy teraz jesteśmy dwa i pół roku mądrzejsi. Ja sama czuję że dojrzałam. Temat dzieci z Zespołem Downa był dla mnie obcym tematem. A my boimy się tego co jest nam obce. Uwierzcie, że poznanie jest fajniejsze niż strach…

Uważam, że Julianna zbliżyła naszą rodzinę do siebie, jeszcze bardziej.

Juli ma bardzo dużo do zaoferowania, każdy kto ją pozna, stara się o jej względy.

Dziś nie wyobrażam sobie naszej rodziny bez Julianny.

Myśli o Juliance pozwalają zwolnić. Zastanowić się. Wejść w świat zadumy i świadomości. Jej bezwzględna, bezinteresowna miłość i zaufanie  do ludzi jest prawdziwe – bez kalkulacji. Po prostu szczere. Tego mnie uczy.

Ciocia Monika

#juliannowelove #changingthefaceofbeauty #upsyndrome

Dodaj komentarz