Co z tym wzrokiem?

Co z tym wzrokiem?

Fakt, że Julianna nosi soczewki kontaktowe jest dla wielu z Was zaskoczeniem. Często pojawiają się wtedy pytania: dlaczego musi je nosić? Jak radzimy sobie z ich zakładaniem? Czy nie może zamiast tego nosić okularów? Jak w ogóle takie małe dziecko radzi sobie z soczewkami?

Temat ten wywołuje wiele emocji i sprawia, że w głowach rodzi się mnóstwo pytań. Dlatego pomyśleliśmy, że warto o nim napisać. Jakby nie patrzeć, opieka nad prawidłowym rozwojem wzroku Julianny, to ważny element naszego i jej życia. Tym bardziej warto poświęcić temu zagadnieniu trochę miejsca na blogu.

Na wstępie chcielibyśmy zaznaczyć, że absolutnie nie czujemy się ekspertami w dziedzinie chorób oczu i rehabilitacji wzroku. Wiedzę, którą posiadamy nabyliśmy niejako przy okazji w związku z Julianny chorobą i rehabilitacją. Można powiedzieć, że nasza wiedza jest na podstawowym poziomie. Na szczęście trafiliśmy pod skrzydła najlepszych specjalistów, dzięki czemu jesteśmy spokojni o rozwój wzroku Julianny.

Ale zacznijmy od początku…

To, że z oczami Julianny jest coś nie tak zauważyliśmy na tydzień przed ukończeniem przez nią trzeciego miesiąca życia. Przy świetle padającym pod odpowiednim kątem w jej prawej źrenicy można było dostrzec pewne zmętnienie. Wiedzieliśmy, że u dzieci z Zespołem Downa istnieje większe ryzyko wystąpienia zaćmy wrodzonej, dlatego od razu połączyliśmy fakty…

Wcześniej Julianna nie miała objawów słabszego widzenia (jak się potem okazało zmętnienie soczewki postępowało wraz z czasem), dlatego nie byliśmy w stanie nic dostrzec. Finalnie Julianna została zdiagnozowana z zaćmą wrodzoną obuoczną i wiedzieliśmy już, że będzie potrzebna operacja…

Szukając informacji, co zrobić w takiej sytuacji, trafiliśmy na bloga Oculino (http://oculino.com/blog). Udało nam się skontaktować z  jego autorką Dorotą, która bardzo nam w tej sytuacji pomogła (wspominałam już o tym w jednym z postów). Dorota wytłumaczyła nam podstawowe pojęcia związane z zaćmą i podpowiedziała, jakie kroki powinniśmy podjąć. W tamtym momencie liczył się czas – wzrok Julianny pogarszał się z dnia na dzień.

Pierwsze, co musieliśmy zrobić, to wybrać miejsce, w którym przeprowadzą Juliannie operacje. Wszystkie nasze polecenia wskazywały jako najlepszego specjalistę w tej dziedzinie prof. Marka Prosta, dlatego zdecydowaliśmy się na oddanie Julianny właśnie pod jego opiekę. To Profesor przeprowadził obie operacje. W Polsce i w Europie każde oko operuje się oddzielnie, dlatego Julianna musiała przejść dwie operacje tydzień po tygodniu. U tak małych dzieci nie da się usunąć zaćmy bez podania znieczulenia ogólnego, tak jak się to odbywa u dorosłych. Z tego względu była to jedna z najbardziej stresujących sytuacji w naszym życiu…

Uspokajał nas jednak fakt, że już od pierwszego spotkania z Profesorem czuliśmy, że jesteśmy w najlepszych rękach. Wiedzieliśmy, że Profesor jest świetnym specjalistą, a dodatkowo ma dar tłumaczenia wszystkich kwestii związanych ze wzrokiem człowieka naprawdę prostym i zrozumiałym językiem. W ogóle jest cudownym człowiekiem i wspaniałym lekarzem. Gołym okiem widać, że wykonuje swoją pracę z ogromną pasją. Chapeau bas! Nie mogliśmy trafić lepiej. Co najważniejsze obie operacje zakończyły się powodzeniem 🙂

Ok, ok… ale nadal nie wiecie, dlaczego Julianna musi nosić szkła kontaktowe. Chodzi o to, że operacja zaćmy polega na chirurgicznym usunięciu zmętniałej soczewki oka. U osób dorosłych w miejscu usuniętej soczewki od razu zostaje wszczepiona sztuczna soczewka o prawidłowej przejrzystości, która koryguje wzrok. U dzieci ze względu na fakt, że oko ciągle rośnie, to najlepszym momentem na wszczepienie takiej soczewki jest wiek 7 lat. To właśnie wtedy wzrost i rozwój oka wyhamowuje i staje się ono zbliżone rozmiarem do oka osoby dorosłej, co możecie zobaczyć na poniższym wykresie.  

źródło: https://entokey.com/growth-and-development-of-the-eye/

Z tego względu w przyszłości czeka nas operacja wszczepienia sztucznych soczewek. Aktualnie po usunięciu zaćmy Julianna na obu oczach ma wadę zbliżoną do +18, która wymaga korekcji. Szkła okularowe przy takiej wadzie są bardzo grube i ciężkie. Ponadto w okularach takiemu małemu dziecku źle się funkcjonuje (trudno „przekonać” też tak małe dziecko do tego, aby nie zdejmowało sobie okularów). Z tego względu wadę koryguje się z użyciem specjalnych soczewek kontaktowych.

Soczewki zapewniają pełne widzenie 360° bez ograniczeń pola widzenia, które powodują np. oprawki okularowe. Ta forma korekcji wady wzroku daje też najbardziej naturalne widzenie. Jednak nie od razu można zakładać soczewki. Po operacjach mieliśmy krótki epizod z noszeniem okularów, czekając, aż Julianny oczy się w pełni zagoją i będzie można dobrać soczewki. Julianna wyglądała w nich przeuroczo (zobaczcie sami), ale to był jedyny plus takiego rozwiązania 😉

Gdy oczy Julianny w pełni się wygoiły, mogliśmy udać się do optometrysty. Całe szczęście w Poznaniu przyjmuje bardzo dobra specjalistka w tym zakresie – pani Sylwia Kropacz-Sobkowiak. To właśnie pani Sylwia bada, mierzy, barwi, świeci i sprawdza krzywizny oka, żeby jak najlepiej dobrać soczewki dla Julianny. Biorąc pod uwagę ciągły wzrost i rozwój oka dziecka dobór takich soczewek nie jest najłatwiejszą sprawą. Można powiedzieć, że proces doboru idealnie pasujących soczewek trwa nieustannie. Oko cały czas się zmienia i dlatego regularne wizyty u optometrysty to dla nas konieczność.

A co z zakładaniem soczewek? To właśnie pani Sylwia pokazywała nam, jak to robić. Na początku było to dla nas duże wyzwanie. Na szczęście sami nosimy soczewki, dzięki czemu nie baliśmy się „grzebać” w oczach Julianny. Pamiętam też, że kiedyś pewna mama chłopca po operacji zaćmy dała nam bardzo dobrą radę. Zwróciła uwagę, żeby już od małego tłumaczyć dziecku, dlaczego zakładamy soczewki i nie robić tego na siłę tylko ze spokojem. Na początku Julianna rzeczywiście protestowała [ale kto by nie protestował ;)]. Jednak bardzo szybko się przyzwyczaiła i teraz nie mamy absolutnie żadnego problemu z ich zakładaniem.

Soczewki, które zakładamy Juliannie różnią się od standardowych soczewek kontaktowych noszonych przez większość ludzi.  Są to tzw. soczewki sztywne (optymalne ze względu na lepszą optykę oraz tlenoprzepuszczalność). Fakt ten sprawia, że można je zakładać i zdejmować specjalnymi przyssawkami, a to znacznie ułatwia cały proces. Dla ciekawskich zdjęcie poniżej 😉 Na zdjęciu znajdują się także karty Lulu – gra wzrokowa dla dzieci.

Ale żeby nie było zbyt łatwo… Brak naturalnej soczewki w oku powoduje, że Julianna nigdy nie będzie miała akomodacji oka (chyba, że kiedyś powstaną takie soczewki i jej je wszczepimy). Wiemy, że w Stanach takie koncepcje się pojawiają, ale to na razie bardzo testowe wersje. Brak akomodacji sprawia, że Julianna nigdy nie będzie widziała w taki sam sposób, co zdrowe osoby. Z powodu braku akomodacji Julianna ma „ustawione” soczewki (ostrość widzenia) na konkretną odległość. W pierwszym roku jej życia soczewki były do bliży (taki był jej obszar zainteresowania), a teraz są do dali.

„Ustawienie” soczewek na dal powoduje, że do bliży (czytanie książeczek, zauważanie szczegółów) Julianna powinna nosić okulary. Są to okulary dwuogniskowe – na górze szkła to zerówki (bo Juli jednocześnie z okularami ma ubrane soczewki), a na dole jest część do bliży o mocy +3 dioptrie. Nauczenie się patrzenia przez takie okulary wymaga sporego wysiłku, którego Julianna póki co nie chce podjąć i od razu zdejmuje okulary 😉 Wynika to prawdopodobnie z faktu, że na razie nie zauważa dużej różnicy w widzeniu, gdy ma założone okulary, dlatego mamy nadzieję, że w przyszłości, gdy zacznie czytać itp. ten problem zniknie i Juli z chęcią będzie je zakładać.

Na koniec został nam jeszcze temat rehabilitacji wzroku. Ze względu na zaćmę wzrok Julianny nie rozwija się tak harmonijnie, jak u zdrowego dziecka. Na szczęście następujące fakty działają na naszą korzyść: dość wcześnie zauważyliśmy zmiany w Julianny oczach, operacja została przeprowadzona sprawnie i skutecznie, trafiliśmy do dobrego optometrysty oraz szybko rozpoczęliśmy terapię wzroku.

Aktualnie reakcje wzrokowe Julianny są bardzo dobre, co pozytywnie nastraja na przyszłość. Dodatkowo cieszy nas fakt, że zajęcia z terapii wzroku, na które Julianna jeździ do pani Dorotki do Stowarzyszenia Potrafię Więcej są jednymi z jej ulubionych zajęć. Taka forma terapii jest dla niej przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem. Zresztą zobaczcie sami 🙂

Tym samym dobiegamy do końca wpisu. Gdybyście mieli jakieś pytania, to nie wahajcie się zapytać. Z chęcią na nie odpowiemy. W tym miejscu możemy także polecić bardzo fajne opracowanie na temat wspomagania rozwoju wzroku dziecka (i to nie tylko w przypadku jakichś zaburzeń), które możecie pobrać na blogu Oculino (http://oculino.com/jak-rozwijac-widzenie-dziecka/). Współautorką tego opracowania jest właśnie pani Dorota Iwanowska, która prowadzi terapię wzroku Julianny.

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Magdalena

    Witam ☺️ spotkałam Państwa gdy byliśmy z synem na kontroli u Pani Sylwi w sierpniu, jednak zabrakło odwagi żeby się odezwać… U nas zaćma jednooczna, też walczymy z naszym 8-miesiecznym synem i soczewką. 😊Dużo zdrówka dla Was! Świetny blog! Pozdrawiam, Mama Kuby 😊

    1. Joanna Kobylińska-Andrzejak

      Dzień dobry! Dziękujemy za miłe słowa 🙂 Kolejnym razem proszę się nie wahać i nas koniecznie zaczepić 😉 Ściskamy!!!

Dodaj komentarz