Czego się boję?

Czego się boję?

Lęki? Oczywiście, że są…

Właśnie te emocje towarzyszą mi w ostatnich dniach. Pisząc bloga chcę być szczera, więc muszą pojawić się tutaj też trudne emocje. Bo one przecież są. Nie zawsze jest kolorowo. Czasem przychodzą dni, kiedy wszystko wydaje się być trudniejsze. Mam świadomość, że wychowanie dziecka wiąże się z lękami i niepewnością, ale wychowanie dziecka z Zespołem Downa tych lęków niestety dokłada.

Są takie dni, gdy wieczorami leżę i patrzę na Juliannę, a łzy płyną mi po policzkach. Łzy wzruszenia i bezsilności. Łzy wzruszenia, bo ona jest taka piękna i wspaniała i łzy bezsilności, bo przecież ona jest taka piękna i wspaniała…

Patrzę wtedy na tą idealną twarz. Ba twarz! Każdy centymetr jej ciała jest dla mnie idealny. I boję się…. boję się, czy świat zauważy w niej to, co ja widzę, czy też będzie patrzył na nią przez pryzmat Zespołu Downa? Boję się, że zawsze najpierw będzie Zespół, a potem dopiero ona. Zastanawiam się na jakich ludzi trafi w życiu? Czy będą jej podcinać skrzydła, czy zobaczą w niej potencjał i będą chcieli go rozwijać? Czy uda nam się zapewnić jej stabilność finansową? Czy będzie zdrowa? Czy będzie silna i pewna siebie? Czy zaakceptuje swoją niepełnosprawność? Bo to, że będzie jej świadoma jestem pewna.

Gdy tak leżę i na nią patrzę, to zastanawiam się też, jak długo będę miała siłę walczyć ze stwierdzeniami ludzi, że Juli czegoś nie będzie potrafiła robić i że nie da rady? A może będzie tak, że pewnego dnia okaże się, że moja intuicja się myliła i powiem: tak mieliście rację?!

Ale przede wszystkim boję się, czy jestem na tyle silna, żeby dać jej maksymalnie duże poczucie własnej wartości? Chciałabym, żeby wyrosła na silną i pewną siebie dziewczynę. Żeby umiała walczyć o siebie i pokonywała wszystkie ograniczenia, które stawia przed nią świat. Też chciałabym być silna. Jednak czasem tracę tę moc… jak dziś…

Dobrze, że w takich momentach jest ON! Tata, mąż, przyjaciel, FILIP 

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Warsaw Mum

    Przez przypadek trafiłam na Pani bloga – a już zakochałam się w Pani córeczce. Jest taka śliczna i wesoła. Prosze absolutnie nie przejmować się opinią otoczenia, nie martwić się na zapas. Ktoś kto jest niedojrzały i niekulturalny sam sobie wystawia świadectwo. Na takich ludzi nie ma co zwracać uwagę, bo przecież i tak nie chciałaby Pani ich mieć w kręgu swoich znajomych, czyli żadna strata, że ich Pani kompletnie zlekceważy.
    Dziecko widzi świat takim jakim nauczą go widzieć rodzice, albo bliskie mu osoby. Dlatego przede wszystkim Pani musi się nauczyć ignorować niektóre zjawiska i wtedy córka to zobaczy i dla niej to będzie naturalne niezwracanie uwagi na pewne rzeczy.
    Ja mam trzy córki, nie mają one niepełnosprawności w żadnym zakresie – ale obawa o to czy świat pokocha moje dzieci pojawia się u każdej mamy.
    Przy trójce dzieci człowiek nabiera do wszystkiego dystansu, nie przejmuje się już tak bardzo niczym. Już dawno doszłam do wniosku, że świat powinien dostosować się do moich dzieci a nie one do świata hahaha!
    Dlatego też radzę Pani tak spojrzeć na wszystko – ktoś kto nie potrafi docenić uroku Pani dziecka – najprawdopodobniej nie potrafi też znaleźć wielu pasjonujących rzeczy w otaczającym go świecie. Jest ubogi. Dlatego niech żyje swoim życiem a Pani swoim, pięknym i wesołym jak Pani córeczka.

    1. Joanna Kobylińska-Andrzejak

      Pięknie napisane. Dziękuję za te słowa :)!
      W 100% zgadzam się też ze stwierdzeniem, że dziecko widzi świat takim, jakim nauczą go widzieć rodzice albo bliskie osoby. Wiem też, że to nasza rola nauczyć Juliannę reagować na czasem nieprzychylny dla niej świat. Ale wiem również, że jeśli będzie miała zbudowane wysokie poczucie własnej wartości, to sobie ze wszystkim doskonalne poradzi. Na razie świat i ludzie są dla nas przychylne i oby tak najdłużej 😉
      Pozdrawiam serdecznie.

Dodaj komentarz