Powiem Wam szczerze, że trochę bałam się 1-szych urodzin Julianny. Zastanawiałam się, jakie uczucia powrócą do mnie w ten dzień.
Dzień porodu oprócz przeogromnej miłości do Julianny obfitował też w trudne emocje. Emocje związane z tym, co niewiadome i dodatkowo spotęgowane całkowitą nieumiejętnością przekazania nam informacji o podejrzeniu u Julianny Zespołu Downa.
To ja wyręczyłam Panią doktor, gdy widziałam, że nie wie, jak się do tego zabrać i powiedziałam pytająco: “Julianna urodziła się z Zespołem Downa, tak?”. Później było wspomniane już we wpisie z “Narodzin” standardowe “przykro nam!”. Poza tym opiekowano się nami i Julianną wzorcowo, ale te początkowe momenty niestety zapisały się negatywnie w moich wspomnieniach.
Mam wrażenie, że właśnie przez ten niefortunny początek całe piękno narodzin (a przyznam, że sam poród wspominam cudowne) zostało całkowicie stłumione. Ciągle mam poczucie jakby w tamtym momencie odebrano mi całą radość porodu, wszystko co dobre i pozytywne. Przyznam, że poczułam się wtedy jak niepełnowartościowa mama.
Dlatego bardzo bałam się, że w dniu urodzin te uczucia powrócą ze wzmożoną siłą… bałam się, że ten dzień będzie taki słodko-gorzki i wiecie co..?
Ten dzień był przesłodki. A nawet dwa dni były przesłodkie, bo za Julianną już dwie imprezy urodzinowe 😉
Juli, rodzina i przyjaciele sprawili, że ogrom miłości, jaki spłynął na nas w te dni jest nie do opisania. Mam czasem wrażenie, że Julianna jest w stanie wydobyć tyle dobra z ludzi, ile nikt nie potrafi wydobyć ;)!
Zresztą sami zobaczcie!
Pierwszy dzień urodzin miał miejsce w domu rodzinnym Filipa, a drugi spędziliśmy u przyjaciół w Foodwine – naszym drugim, poznańskim domu 😉
Joanno jesteś WIELKA!!!!!! Trzymam za WAS KCIUKI!!
Dziękujemy Pani Sąsiadko 😉 :*
Bardzo Ładnie pisane… Chyba zostaję na dłużej, bo tematyka nie jest mi obca ?
Proszę się rozgościć :)!