Dawno nas tutaj nie było, a to może oznaczać tylko jedno – sporo się ostatnio działo ;)! Wróciłam do pracy, stąd potrzebowaliśmy czasu, żeby wiele rzeczy poukładać na nowo. Dlaczego zdecydowałam się wrócić i czy nie żałuję tej decyzji? O tym przeczytacie poniżej.
Gdy urodziła się Julianna jedną z pierwszych obaw mojej mamy było to, czy będę mogła wrócić do pracy. Wiedziała, że spełniam się zawodowo i lubię swoją pracę, dlatego była bardzo zaniepokojona tą kwestią. Myślę, że jej lęk był jak najbardziej uzasadniony. Wraz z przyjściem na świat niepełnosprawnego dziecka dla większości rodziców kariera zawodowa schodzi na dalszy plan.
I nie ma w tym nic dziwnego. Dobro dziecka powinno być najważniejsze. Ale jednocześnie głęboko wierzymy w zasadę, że szczęśliwi my to szczęśliwa Julianna! I takie podejście już od jej narodzin staramy się wdrażać w życie, co bardzo nam pomaga złapać dystans i naładować baterie 🙂 Oczywiście taka postawa bywa też czasami trudna do zrealizowania. Po pierwsze ze względów organizacyjnych, a po drugie dlatego, że czasem naprawdę ciężko dać sobie przyzwolenie na czas tylko dla siebie.
Gdy na świecie pojawiła się Julianna na nowo musiałam sobie w głowie poukładać kilka kwestii. Jednak wszystko stało się łatwiejsze, gdy zrozumiałam, że:
Mam prawo być Joanną nie tylko mamą i żoną.
Mam prawo spotykać się z przyjaciółmi, tańczyć, śmiać się.
Mam prawo wyjść z moim mężem na randkę.
Mam prawo dbać o swój wygląd.
Mam prawo realizować swoje pasje i spełniać marzenia.
Mam prawo nie myśleć cały czas o tym, że Julianna ma Zespół Downa.
Mam prawo prowadzić moje życie tak po prostu normalnie.
I tak… mam prawo wrócić do pracy! Oczywiście jest wiele kwestii, które mi to umożliwiają, ale w moim przypadku najważniejszą z nich jest moja głowa ;)! I tak… nie mam wyrzutów sumienia. Wręcz przeciwnie widzę, że czas który spędzam z Julianną po powrocie do domu jest jeszcze bardziej jakościowy niż był. Czuję, że warto było się za nią stęsknić 😉