Moja mała bratnia dusza

Moja mała bratnia dusza

Co Julianna zmieniła w moim życiu?

Pytanie powinno brzmieć, czego Julianka nie zmieniła w moim życiu!?

Pewnie mi nie uwierzycie, ale gdy pojawiła się Julianna, to tak naprawdę pierwszy raz w życiu poczułam, co to jest strach. Strach, który znałam do tej pory nie był nawet bliski uczucia strachu. Kiedy Juli leżała po urodzeniu pod tlenem w szpitalu przez 3 tygodnie i nie wiedzieliśmy, czy ma zdrowe serduszko, czy będzie mogła funkcjonować normalnie, to budziło tyle strachu, że nie byłam w stanie normalnie egzystować.

Osunął mi się wtedy grunt pod nogami, moje serce rozdarło się na strzępki. Moja wiedza na tamten czas była niesamowicie mała, a czytając i szukając informacji oraz porad w Internecie poczucie strachu tylko się powiększało. Informacje, które do mnie wtedy trafiały były tylko i wyłącznie negatywne. To jest taki moment kiedy wszystko odmawia posłuszeństwa. Ręce i nogi są jakby nie Twoje. Wali się świat. Wszystkie puzzle, które do tej pory układałeś w swoim życiu burzą się, miksują i dochodzą elementy, które trzeba ułożyć na nowo.

Potem przychodzi czas na refleksję, na zimną analizę i uświadomienie sobie, że ten strach będzie już zawsze, a Ty jedyne co możesz zrobić, to uczynić z niego przyjaciela. Wziąć, przytulić i iść z nim ramię w ramię przez życie. Niesamowite jest to, że usłyszałam tę radę podczas warsztatów pół roku przed narodzeniem Julianki z jednym z prezenterów telewizyjnych, gdy uczył nas … po prostu sztuki prezentacji. Gdyby on wiedział, jak bardzo wpłynął na całe moje życie. Na to, że to jedno zdanie, które miałam w głowie postawi mnie na nowo na nogi w tak trudnym okresie mojego życia.  Może kiedyś mu to wszystko opowiem…

Zanim na świecie pojawiła się Julianna, zawsze mocno analizowałam każdy swój krok. Patrzyłam czy ryzyko, które podejmuję ma jakiekolwiek prawdopodobieństwo powodzenia. Teraz więcej decyzji podejmuję sercem, nie analizuję zbyt dużo i żyję chwilą. Kocham podróżować, poznawać inne kultury, religie, otwierać się na świat. Jestem bardziej zdyscyplinowana. To dyscyplina wywołuję siłę i wolę. Nie akceptuje już żadnych słabości, mimo, że one są! Czuję, że właśnie to prowadzi mnie na odpowiednią ścieżkę własnego szczęścia i wolności. Myślę, że cała moja postawa nawet nie jest kwestią bycia odważną, ale wynika tylko i wyłącznie z tego, że nigdy nie potrafiłam się poddać i z założonymi rękami czekać, aż się samo ułoży. To żądza odkrywania i rozwijania się.

Ale też może, zwykła żądza życia.

To co Julianna zmieniła, to zespoiła nas jako rodzinę jeszcze bardziej. Ja w ogóle miałam piękne dzieciństwo, kochających rodziców, dziadków, wujostwo i kuzynostwo. Zawsze wiedziałam, że cokolwiek się wydarzy mogę na nich polegać. Teraz to uczucie jest jeszcze silniejsze. Ciężko to opisać słowami, po prostu bezwarunkowa miłość.

Piękni sercem ludzie nie biorą się znikąd. Wszyscy najbardziej wartościowi, których znam, doznali smaku cierpienia, walki i straty. Myślę, ze to właśnie w tych momentach nabywa się niesamowitej wrażliwości. Wskakuje się wtedy na inny poziom troski i miłości.

Pamiętam, jak kiedyś siostra spytała mnie, czy powiedziałam już w pracy co się wydarzyło i dlaczego zniknęłam na tak długo. Odpowiedziałam, że „nie, nie umiałam”. Dzisiaj nie mam z tym żadnego kłopotu. Cieszę się, że szybko nauczyłam się mówić o Julianny dodatkowym chromosomie. Choć nie ukrywam do dzisiaj łamie mi się głos, gdy mówię o jej niepełnosprawności.

Wiecie dlaczego? Bo jak kogoś kochasz ponad swoje życie, to chcesz dla niego jak najlepiej, żeby mu było łatwo, żeby zawsze spotykał ludzi, którzy będą tę osobę szanowali. To jest tak, że akceptujesz tę osobę ze wszystkimi jej niedoskonałościami, ale wiesz, że Twoje marzenia o tym, żeby zaakceptowało ją w przyszłości społeczeństwo nie do końca się spina do obecnych realiów. Chcemy to zmienić. Może jestem naiwna, ale ja naprawdę  w to wierzę.

Siła, którą miałam zawsze w sobie, żeby cokolwiek udowadniać, powodowała, że zatracałam się w pracy i w ambicjach. Asia zawsze stawiała wysoko poprzeczkę. Przez to jaką pracę razem z Filipem wykonali wobec Julianny, to wiem już, że ta poprzeczka jest tak wysoko postawiona, że nigdy do niej nie doskoczę. Ale wiem już też, że nie muszę… bo tego, czego oczekują ode mnie moi najbliżsi, to przede wszystkim żebym była.

Najważniejsza jest obecność.

Tego nauczyła mnie Julianna. Odłożyć kiedy trzeba ambicje na bok i po prostu być. Uwielbiam jej radość,  kiedy mnie widzi, jak lubi się ze mną bawić. Ciągle jej powtarzam jaka jest piękna, mądra i, że zmieni świat. Tak, wierzę, że ona zmieni świat. I wiecie co? Ja jej w tym pomogę.

Obiecałam Juliance, że zrobię wszystko, żeby była szczęśliwa. Dałam obietnicę. Zwykłą obietnicę małej dziewczynce.

Ta obietnica stała się sensem mojego życia.

Ciocia Agnieszka

#juliannowelove #changingthefaceofbeauty #upsyndrome

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Angelika

    Pieknie opowiedziane! Łzy same cisną się do oczu jak czytam ten piękny post! Trzymam mocno kciuki za Was dziewczyny i również wierzę, że zmienicie Świat 😍

  2. Galu

    Przeczytałem wszystko… Szczerze? Sam nie wiem co mnie jutro może spotkać. Szczerze? W strachu trzeba odnaleźć szczęście i Tobie się to udało…

    Trafilo do mnie wszystko, ale jednak nie tylko w twoim życiu te słowa mogą coś zmienić.
    Dziękuję za nie:

    “Potem przychodzi czas na refleksję, na zimną analizę i uświadomienie sobie, że ten strach będzie już zawsze, a Ty jedyne co możesz zrobić, to uczynić z niego przyjaciela…”

Dodaj komentarz